Konsylium24

Pro memoria...

Pozwalam sobie przedstawić Państwu szczególny problem. Dotyczy 35 letniej osoby, która miała szczęście przeżyć w swym niezbyt długim życiu nowotwór. I to dwukrotnie. Pierwszy raz, gdy miała 16 lat rozpoznano u niej ziarnicę złośliwą w najgorszym stadium 4B. Przeszła wówczas wielokrotne leczenie chemioterapią, równiez z powodu nawrotów choroby, a uratowano ją praktycznie rzutem na taśmę... napromienianiem. Około siedmiu lat później (1995?) rozpoznano pierwotnego raka tarczycy. Wykonano tyreoidektomię totalną, szczęśliwie bez dalszych konsekwencji, ani objawów nawrotu.

Żyje z tym do dzisiaj, ze szczęśliwie "zreanimowanym" głosem po długotrwałej pooperacyjnej chrypie, stopniowo postępującą niewydolnością odddechową spowodowaną powikłaniami po chemioterapii i coraz częstszymi niemal obezwładniającymi napadami strachu... co będzie dalej. Kiedy i gdzie wyrośnie ON teraz....

Jest pod opieką zespołu pulmonologów, którzy starają się tak jak to możliwe (zwłóknienie płuc) wspierać ją ze swojej strony. Unika z przyczyn emocjonalno psychogennych kontaktów z lekarzami, szczególnie z onkologami, ma jednak również obowiązek pokazywania sie na coroczne kontrole w dawnym swoim referencyjnym ośrodku onkologicznym.

Jestem kimś, kto pomagał jej kiedyś w tych trudnych chwilach. Utrzymujemy od tego czasu dobry kontakt. Pozwólcie, że zacytuję Wam jej ostatni list do mnie, który jest reminiscencją ostatniego jej kontaktu z lekarzem - onkologiem podczas rutynowej kontroli - 14 (?)  lat po ostatnim leczeniu onkologicznym.

"Adasiu,
milcze bo ...czuję sie jakby pociąg przeze mnie przejechał.
Nie ma raka ..ale wizyta doprowadziła mnie do ....najgorszych myśli, jestem w totalnej rozsypce, chodze i płącze po kątach, kompletnie straciłam jakiekolwiek poczucie wartości. Pani doktor nawrzeszczała na mnie, właściwie nie wiem dlaczego. Podałam jej wyniki od płucnych (z .....) a ona stwierdziła, ze moje dolegliwości są somatyczne i strasznie nawrzeszczała na mnie, że chcę chorowac na pełny etat. Właściwie skwitowała, ze ...nic nie robię, a oni DWA razy uratowali mi życie (powtórzyła to ze trzy razy) i wyszło na to, ze zrobili to na marne. Nie wiem co to miało być i co chodziło ...ale nie mogę sie otrząsnąć. Ona mnie ...chce zniszczyć ? Mam już nie przyjeżdżać ? No nie wiem kurwa o co chodzi???

Kazała mi iśc pilnie do laryngologa, ale juz nie była na tyle łaskawa zeby dac mi jakis papier zebym nie czekała na wizyte pół roku. Tu tez była wściekła, ze nie poszłam do lekarza, oczywiście nie interesowało jej to, ze dla mnie ONA jest lekarzem. Znaczy była, bo juz zmieniłam zdanie.

Przepraszam Cię bardzo, ze nie napisałam wcześniej, jestem roztrzęsiona ...i chyba nawet zagubiona, czuję się skrzywdzona ....bo wkałdam wiele wysiłku i pracy w kazdy dzień ....a ona ...prawie wyrzuciła mnei z gabinetu .....bo marnuje na mnie swój czas. ...a przeciez właściwie nic o mnie nie wie."

Czy pomożecie mi ten list skomentować?

no access

Access to the content of the website only for logged in doctors

LOGIN