Konsylium24

Właśnie życie mi udowodniło, że jestem głupi.

Psychiatria

PV:

Przez kilkanaście lat najpierw do Poradni Zdrowia Psychicznego, a potem do mojego gabinetu przychodziła do mnie pacjentka ze zdiagnozowanym upośledzeniem umysłowym umiarkowanym. Na wizyty przyjeżdżały zawsze z matką. W czasie spotkania mówiła głównie matka, opowiadała, że pacjentka jest niesamodzielna, wymaga pilnowania we wszystkim, nie zostaje nigdy sama, nie nadaje się z przyczyn oczywistych do pracy. Przedstawiała kolejne zaświadczenia od tej samej psycholog, w którym badany skalą Wechslera iloraz inteligencji oscylował koło 45. Pacjentka na wizycie zwykle unikała kontaktu wzrokowego, odpowiadał półsłowkami. Matka tłumaczyła ją, że ona jest tak bardzo wstydliwa, boi się obcych, wszędzie musi być z matką, nawet na badaniu u psychologa, niechętnie wychodzi z tego powodu z domu. Ode mnie pacjentka dostawała jedynie hydroksyzynkę na spanie. Zgłaszały się z matką co 4-6 miesięcy, głównie po to by się pokazać i mieć wpis w dokumentacji, a co 2 lata dostać papiery do wniosku o rentę socjalną. Spójne? Logiczne? Przez kilkanaście lat wydawało mi się, że tak. No to teraz zwrot akcji. Tydzień temu weszła na wizytę do mnie do gabinetu sama pacjentka. Była uśmiechnięta, patrzyła w oczy, ładnie się wypowiadała. Kiedy zapytałem czy mama czeka na poczekalni, powiedziała, że nie. 6 miesięcy temu uciekła z domu rodzinnego i zamieszkała w mieście oddalonym o 80 kilometrów. Wynajęła się jako opiekunka do dziecka. Mieszka w domu z facetem samotnie wychowującym dziecko w wieku przedszkolnym. W zamian za pomoc przy pilnowaniu dziewczynki, kiedy facet jest w pracy, ona dostała prawo mieszkania w jednym pokoju i jedzenie. Nie jest z tym facetem w związku, nie utrzymują kontaktów seksualnych. Mężczyzna jest znajomym jakiejś jej znajomej. Kiedy zapytałem pacjentkę dlaczego uciekła, powiedziała, że matka i siostra przez lata ją biły, zastraszały, karały głodzeniem, zabierały pieniądze z renty socjalnej. Matka do dzisiaj nie może się z tym pogodzić, że pacjentka uciekła i wysyła jej smsy z wyzwiskami i groźbami, ale ponieważ nie wie gdzie pacjentka mieszka, nic nie może zrobić. Widziałem te smsy z groźbami. Na wizytę do mnie pacjentka dojechała 80km autobusami z przesiadką w jednym miasteczku. Sama sobie umówiła wizytę, sama zorganizowała trasę, kupiła bilety i dojechała bez żadnej opieki. Jestem w szoku. Nic więcej nie udało mi się dowiedzieć, bo wizyta była 20-minutowa, ale chyba musze ją wystać na ponowne badanie do innego psychologa, bo ta dotychczasowa pani psycholog albo pod presją matki naciągała wyniki, albo pacjentka mając w czasie badania matkę u boku robiła zadania gorzej niż mogłaby. Jakieś dorady i sugestie? Boję się, żeby pacjentka nie wpakowała się z jednej przemocowej sytuacji w inną. Mógłbym zadzwonić do matki i zaprosić ją na wizytę, by dowiedzieć się o co chodzi, ale jeżeli naprawdę była ona przemocowa, to będzie szła w zaparte, a ponadto będzie próbowała wyciągnąć ode mnie nowy adres zamieszkania pacjentki i np. nasyłała na mnie policję. Nie chciałabym by pacjentka została spacyfikowana przez system i zmuszona do powrotu do matki jako osoba umiarkowanie upośledzona i niezdolna do samodzielności. Wydaje się, że na razie jest jej dobrze.
no access

Access to the content of the website only for logged in doctors

LOGIN