Zamiast białych myszy, diabełki
0
Problem kliniczny
Do gabinetu zgłosił się pacjent przywieziony przez sąsiada, bo jakiś taki niespokojny od rana, biega dookoła chałupy, w oknie z krzyżem staje, coś o sznurze i wieszaniu gada. Skończył pić w sobotę - tylko 2 piwa było. Ale przez miesiąc przerw w piciu nie robił. Pacjent na pozór spokojny, zorientowany, w logicznym kontakcie, przeczy myślom samobójczym. Od rana widzi takie małe, czarne, z rogami. I już się rozkręca: "No wie pani, diabełki. Chodzą, biegają, rozmawiają miedzy sobą i śpiewają: Józek , ty tej nocy nie przeżyjesz. Cygańską muzykę grają. Tam na dachu koło mojej chałupy robią. Koło 18-tej kończą." - Skąd pan wie, że koło 18-tej? - pytam. "W poniedziałek, znaczy się wczoraj skończyli o tej". W gabinecie
Treść została skrócona. Zaloguj się, aby zobaczyć pełną treść.
