Konsylium24

Co daje zrobienie doktoratu? Ale tak naprawdę?

0
Tekst z dzisiejszego "Metro". Daje duuuuuuuużo do myślenia: ============================ Doktorat nie ułatwia znalezienia pracy, jest wręcz odwrotnie. Kilkakrotnie dawano mi to do zrozumienia na rozmowach kwalifikacyjnych. Po prostu jestem "przekwalifikowany". W jednej firmie na moją odpowiedź, że jestem doktorem, po prostu odłożono słuchawkę - to dosłowny cytat z listu czytelnika jednego z dzienników. Jest ich 30 tysięcy. W obiegowej opinii doktorat, podobnie jak studiowanie kilku kierunków, zwiększa szansę na znalezienie dobrej pracy. Ale zdarza się, że jest ucieczką przed bezrobociem po magisterium. W środowisku naukowym mówi się, że zapał do robienia doktoratów jest zbyt duży i trzeba bronić wartości tytułu przed dewaluacją. W ramach reformy szkolnictwa wyższego powstały dwie koncepcje naprawy sytuacji. Jedną przygotowała konferencja rektorów, drugą - na zlecenie ministerstwa - firma konsultingowa Ernst & Young wraz z Instytutem Badań nad Gospodarką Rynkową. O doktorantach jest tam niewiele, ale i tak propozycje zmian budzą opór. Rektorzy bowiem traktują doktorantów niemal jak studentów, zaś Ernst & Young chce im zabronić robienia kariery na uczelni macierzystej. Barbara Kudrycka, minister nauki i szkolnictwa wyższego, zapowiada, że wybierze najlepsze rozwiązania z obu opracowań i wprowadzi je w drugim etapie reformy. Obiecuje, że wtedy dla najlepszych doktorantów stypendia na pewno wzrosną. Sami doktoranci narzekają na wysokość stypendiów (nie starcza na pomoce naukowe), kiepską bazę badawczą naszych uczelni i lekceważących ich promotorów. Twierdzą, że nie traktuje się ich poważnie. Przyznają, że doktorat bywa ucieczką przed brakiem interesującej pracy. Oczekują zmian, ale w zasadzie jedynie finansowych. Tylko jeden z czytelników pozytywnie ocenił strategię Ernst & Young - bo zmusza do mobilności i zrywa z
Treść została skrócona. Zaloguj się, aby zobaczyć pełną treść.